Od wprowadzenia tzw. ustawy śmieciowej mija miesiąc. Miało być pięknie i ładnie, ale fakty wskazują na to, że będzie tak jak było. Pomijam fakt bałaganu organizacyjnego - miejmy nadzieję tymczasowego.
Minie jeszcze trochę czasu, zanim wszystko się ustabilizuje, zanim każdy dostanie swój upragniony kosz i worek na śmieci oraz wyuczy się swoistego odruchu Pawłowa i na widok kartonu po mleku czy kubeczka po jogurcie zadziała instynktownie i wrzuci go do pojemnika odpowiedniego koloru.
Martwi mnie jednak sytuacja ze śmieciami, które produkujemy w wyniku większych domowych akcji, np. remont łazienki, sprzątanie piwnicy i/lub strychu. Co z tymi odpadami zrobić ? Sprawa wydaje się prosta. Wystarczy zapakować stary tapczan na Matiza, gruz wsypać do bagażnika, wannę na tylne siedzenie, teściową do wanny, bo obok kierowcy miejsce zajęte jest przez telewizor (przecież ktoś musi nam pomoc to załadować i rozładować) i przejechać się do Nowej Huty do Lamusowni. Fajnie, jak mieszkamy obok miejsca zbiórki. Gorzej, gdy musimy jechać z drugiego końca Krakowa, wtedy to już jest cała wyprawa, która pochłania cenny czas.
Teraz wejdźmy w skórę mieszkańca podkrakowskiej miejscowości, który też okresowo remontuje - co on ma zrobić? 30, 40 km zasuwać z mamusią do lamusowni ? Bez sensu i za jakie grzechy ?!
W pierwszym i w drugim przypadku pozostaje poprosić o pomoc szwagra i wieczorem wyrzucić wszystko w krzaki co to rosną 2 km dalej. I widać tak też ludzie robią.
Może są wyjątki, ale osobiście nie spotkałam się, aby gminy miały po swoich wsiach stałe, oficjalne punkty, gdzie mieszkaniec może bez problemu taki ciężar pozostawić, a i w Krakowie jeden taki punkt zbiorczy, to stanowczo za mało.
Kogo stać, to zatrudnia firmę budowlaną, która teoretycznie wszystkim się zajmie, ale większość rodaków nauczona jest sposobem gospodarczym, samemu wszytko robić.
Kogo stać, to zatrudnia firmę budowlaną, która teoretycznie wszystkim się zajmie, ale większość rodaków nauczona jest sposobem gospodarczym, samemu wszytko robić.
Człowiek, jest istotą wygodną, która z bólem, ale nauczy się wreszcie segregować śmieci, które później zostaną od niego odebrane, ale obawiam się, że nie będzie marnował czasu i pieniędzy, aby wywozić je do odległych miejsc. Ok, może zbytnio uogólniłam i 95% osób wywiezie tam gdzie należy.
Pozostaje 5% tych, którzy problem pozostawią innym w lasach, rowach i rzekach. Niby tylko 5%, ale jakże widoczne 5%.
Dbajmy o nasze środowisko, dbajmy o nasz dom, tym bardziej, że potrafimy to robić w innych krajach.
Pozostaje 5% tych, którzy problem pozostawią innym w lasach, rowach i rzekach. Niby tylko 5%, ale jakże widoczne 5%.
Dbajmy o nasze środowisko, dbajmy o nasz dom, tym bardziej, że potrafimy to robić w innych krajach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz