niedziela, 23 grudnia 2012

Życzenia świąteczne dla naszych czytelników


Jutro Wigilia Bożego Narodzenia, ale już teraz można poczuć zapach świątecznych ciast i aromat gotującego się kompotu z wędzonych śliwek.
Pozwalamy sobie złożyć wszystkim naszym drogim czytelnikom, życzenia świąteczne :


Na scęście, na zdrowie, na to Boze Narodzenie
Coby sie wom darzyło syćko boskie stworzynie
W kumorze, w oborze - wsyndyl dobrze
Coby sie wom darzyły kury cubate, gęsi siodłate
Cobyście mieli telo wołków kielo w dachu kołków

A prezynty łod Gwiozdora
Niechaj Gwiozdór sypnie zez wora
Tyle niechby się sypało
Że Łe jery!
Z ty radochy Wos zatkało

Pëszné żëczbë Wóm skłôdóm
W nen Gòdów swiątëchny czas!

Życzy Czerwona Skarpeta

niedziela, 18 listopada 2012

Cudze chwalimy, czyli kilka zdań o sympatycznym staruszku.


   O tym, że cudze chwalimy a swego nie znamy napisano całe tony  i aż dziw bierze, że żadna z organizacji zielonych jeszcze nie protestuje, że tyle drzew poszło na marne. Wyprzedzając ewentualne uderzenie, decyduję się dodać kilka zdań od siebie w powyższej kwestii, ale na „elektronicznym papierze” wykorzystując prawdopodobnie energię odnawialną.
  Po 44. latach swabody, Dziadek Mróz wraz ze swoją armią kilkudziesięciu tysięcy pomocników opuścił nasz niereformowany kraj i powrócił do swojego rodzinnego Wielkiego Ustiuga. Radości było co niemiara. Poczciwa starowinka zostawiła nam w pożegnalnym prezencie tony złomu oraz hektolitry paliw sprytnie schowane pod ściółką w laskach co przy każdej bazie rosną – ech, taki kawalarz. I można było się spodziewać, że wszystko wróci do normy, że wyjdzie z podziemia nasz  Święty Mikołaj - biskup, internowany do naszych serc przez Dziadka Mroza. Za piękne, żeby było prawdziwe. Zgodnie z Prawem Murphy’ego, jeżeli coś się może nie udać – nie uda się na pewno i tak też w tym przypadku się stało.

  Zamiast biskupa, pojawił się równie sympatyczny co Dziadek Mróz starszy jegomość w czerwonym kubraczku, twarzowych gumiaczkach i pięknej czerwonej czapce z pomponem. Przybył na czele kilkusettysięcznej armii marketingowców. Spadł na nas niespodziewanie z nieba w swoich latających saniach napędzanych reklamą a dla niepoznaki zaprzęgniętych w sympatyczne jak on sam renifery. Ten dość otyły staruszek potrafi wcisnąć się wszędzie. Komin, nawet ten wąski od gazowego ogrzewania, nie stanowi dla niego najmniejszego problemu, aby pojawić się w twoim domu już od 3-go Listopada.  Przy pomocy milusiego czerwononosego renifera, wesołych skrzatów i seksownych Śnieżynek, zagnieżdża się w naszych mózgach robiąc z nich marketingową papkę – „najlepszy prezent pod choinkę, to środek dezynfekujący twój tron, zero kamienia i 99,9% mniej bakterii”, „Nowy mop dla twojej partnerki, to najlepsze co możesz jej dać”, „dla twojego dziecka super piesek, skręcony przez inne dziecko co nie pamięta kiedy spało ostatnio 5 godzin na dobę”. Same cudności pod warunkiem, że masz gotówkę albo duży debet.
 W ciągu 23 lat, uśmiechnięty staruszek wraz z okręconymi wokół palca mediami zmienił Dzień Świętego Mikołaja w mikołajki, doprowadził do tego, że nasz poczciwy Święty Mikołaj – biskup został wyrzucony z naszych serc i umysłów. Dlaczego? Dlatego, że wywodzi się z chrześcijaństwa?  Dlatego że ma znak krzyża na Infule? Oczywiście -  nie wypada, żeby w sklepie symbole religijne się pojawiały, bo może kogoś to urazić. Ale czy przystrojona choinka, to nie symbol ? czy Boże Narodzenie, to nie symbol? Czy Dzień Świętego Mikołaja, to też nie symbol religijny?
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma szans, aby Święty Mikołaj – biskup, był choć w połowie tak popularny jak jego nędzna kopia sklonowana w każdym hipermarkecie, ale starajmy się naszym pociechom utrwalać ten nasz wizerunek Świętego Mikołaja – biskupa, aby swego znały - ja tak robię.

niedziela, 11 listopada 2012

"Pod Wawelem" - 200 metrów świętowania.

   Najbardziej w świętach narodowych lubię pochody,a szczególne te 11. listopadowe, ale żeby nie było tak całkiem kolorowo, to ostatnio lubię tylko pierwsze 200 metrów takiego pochodu.
Należy otwarcie napisać i głośno przeczytać, że my - Polacy, mamy czym się chwalić i z czego być dumni.
Historię mamy ponad tysiącletnią, więc uzbierało się trochę spraw i rzeczy, które warto pokazać, tym co po tym łez padole dopiero parę lat biegają.
Dlatego też wraz z moją połówką biorę za łapę i jedno i drugie i idziemy im pokazać to co warto, aby w ich sercach i rozumach na stałe zagościło.
Pokazujemy im ułanów na koniach, podhalańczyków z orlimi piórami, górników i hutników, policjantów, kombatantów, harcerki i harcerzy. Machamy chorągiewkami nawet tym, którzy tydzień temu tatusiowi blokadę na koło założyli. Bijemy brawo - nie plujemy jak to się zdążyło przyjąć w te narodowe święto, jako nowa świecka tradycja, kultywowana po tych 200 metrach żywego patriotyzmu. 

  I nie piszę tego jako zwolennik którejś z opcji, lecz jako Polak, który pragnie, aby ten dzień był obchodzony godnie poprzez rozpamiętywanie minionej historii i tych naszych bohaterów narodowych, dzięki którym w ogóle możemy świętować. I głośno jak to tylko można napisać mówię stanowcze NIE wszystkim błaznom, krzykaczom i ukrytej opcji, której zależy na tym, abyśmy przykładali sobie wzajemnie pięść do nosa - nie czas i miejsce !!!
Mam ogromną nadzieję, że za rok cały pochód pokaże moim ukochanym, a nie jedynie pierwsze 200 metrów.

niedziela, 4 listopada 2012

Święta, święta i... następne święta.

   Cieszyłem się, że 1-szy listopada wypadł w tym 2012 roku we czwartek. Wcale nie dlatego, że ten czwartek zapoczątkuje długi weekend, ale dlatego że po dwóch dniach świętowania przyjdą kolejne dwa dni, podczas których będę miał możliwość złapać trochę oddechu, ułożyć w głowie wszystkie te informację, które uzyskałem od ciotek, wujków i kuzynów spotkanych przy grobach naszych najbliższych. 
Liczyłem na to, że w sobotę i w niedzielę będę mógł leżeć do woli na łóżku u boku mojej połówki z ulubioną książką w ręku - że będę leżał, czytał i czekał, a może nawet i oglądał wieczorem to, co "darmowa" telewizja przygotowała ciekawego. Napisałem czekał ? Dobrze przeczytałeś drogi czytelniku - czekał.
Tylko na co ? 
Przez ostatnie dwa dni miałem czekać na poniedziałek, w który oficjalnie powinno rozpocząć się przygotowywanie, albo raczej urabianie konsumenta do następnych świąt. 
Już sobie wyobrażałem te witryny sklepów pełne kolorowych prezentów, śniegu z waty, reniferów z czerwonymi nosami (tak właściwie dlaczego mają czerwone nosy? Mam nadzieję, że nie jest to reniferowa grypa) no i oczywiście nie może zabraknąć poczciwego staruszka, w czarnych gumiaczkach, w czerwonym ubraniu i z czerwonym nosem mający tyle wspólnego ze Świętym Mikołajem co piernik z wiatrakiem.
No nieważne, ale tak pięknie miało być. Postanowiłem nawet, że zrobię kilka zdjęć, żeby wyłapać tych pierwszych w Krakowie, co choinkę ubiorą i zaczną świętować.
A tu co? W sobotę, kiedy jeszcze znicze nie zdążyły się wypalić, kiedy kwiaty na grobach nie zwiędły, kiedy ciocia z wujkiem  jeszcze nie wrócili do siebie do domu - podczas oglądania wieczornego show, w przerwie programu, widzę reklamę produktu, którego nazwy nie wspomnę (goście z marketingu Domestosa wiedzą o co mi chodzi), widzę ten wspaniały produkt na tle cudownie przybranej świątecznej choinki. Stało się, kolejne święta oficjalnie nadeszły. Moje plany wzięły w łeb. Nie będzie zdjęć - pozostało tylko napisać kilka zdań. 
Biegnę do całodobowego na zakupy. Wesołych Xmas !!!


czwartek, 1 listopada 2012

Miodek kruchy, miodek twardy...

  Dzisiejszy dzień nie tylko przyczynił się do zadumy nad tymi co odeszli, lecz sprowokował również do rozmyślań nad tym, dokąd podążamy.
Już wyjaśniam, o co mi chodzi.
W tym roku wyjątkowo rzucił mi się  w oczy widok straganów świątecznych. Oprócz tych, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić w ramach krzewionej demokracji i wolnego handlu, a mianowicie straganów, gdzie można kupić kwiaty i znicze, wyrosły stoiska z "odpuściakami", oscypkami grillowanymi i lizakami "Kocham Cię". Szczerze mówiąc, a właściwie pisząc brakowało tylko karabinów, szczekających piesków i ... karuzeli, ale znając pomysłowość osób, którzy handlują tym badziewiem w przyszłym roku pojawi się dostosowany to charakteru świąt chiński asortyment - łopatki, lizaki "Tęsknię", miodki, które osłodzą nam stratę najbliższych, żeberka grillowane, a zamiast karuzeli - kolejka strachu.
I może przymknąłbym oko na pojedynczy stragan, ale w tym roku było ich więcej niż tych ze zniczami. Nawet harcerzy jakby było mniej.
I tak zastanawiam się, czy w naszym kraju nie ma już żadnej przyzwoitości, czy w ramach pogoni za kasą jesteśmy zdolni do łamania wszystkich zasad moralnych i etycznych ?
Czy ten kolorowy jarmark, ta hucpa musi być przez nas tolerowana ?
Dla każdego odwiedzającego lub raczej dla większości, groby, w których spoczywają nasi najbliżsi, są symbolem wewnętrznego bólu, bezpowrotnej straty. Ten cmentarz, to mauzoleum tragedii, czasami dziesiątek tysięcy tragedii. 
Stoimy nad grobem i w ciszy modlimy się: "wieczny odpoczynek racz im dać Panie...", niektórzy przez łzy mówią : Tęsknię za tobą... Tak mi źle bez Ciebie... - podnoszą oczy i co widzą za płotem? Miodek kruchy, miodek twardy.
  Mam nadzieję, że w przyszłym roku zamiast kupować miodek, kupimy u harcerza znicz i postawimy na zapomnianym grobie, wrzucimy grosz do puszki na hospicjum czy wspomożemy kwestujących na Cmentarz Łyczakowski we Lwowie.
Dbajmy o nasze zwyczaje, dbajmy o naszą kulturę - nie przerabiajmy wszystkiego na kasę.

  Zapewne wielu z was, a szczególnie ta młodsza część skwituje moje powyższe przemyślenia, że stary dziad czepia się i na jakimś forum obsmaruje mnie, że jestem pisowskim moherowym katolem, ale co mi tam. Pocieszam się tym, że ci którzy to zrobią, któregoś dnia dorosną i zauważą, że nie tędy droga - byleby nie było już za późno.





Harcerze wydają się być na straconych pozycjach.

niedziela, 28 października 2012

Przyjaciele Św. Franciszka

   Oj zgromadziło się dzisiaj czworonogów pod Bazyliką Ojców Franciszkanów w Krakowie na specjalnie dla nich odprawionej mszy świętej. 
Szczekania i merdania ogonami było co niemiara, bo nadarzyła się okazja na spotkanie ze starymi znajomymi oraz na poznanie tych towarzyszy, których zna się tylko z zapachu poznanego na Plantach.
W czasie tego niedzielnego wydarzenia można było zaprezentować swoje wdzięki przed mediami, które oczywiście pojawiły się w odpowiedniej liczbie oraz bezkarnie zaznaczyć bałwana, który pojawił się na trawników, bo zima tej jesieni postanowiła znowu zaskoczyć drogowców.
Krakowskie Stowarzyszenie Opieki nad Zwierzętami przeprowadziło kwestę na tych co siedzą za kratami. 
Po tym udanym spotkaniu, pozostaje już tylko czekać na wyniki lotto.
PS
Nie było ani jednego kota, ale był królik.


czwartek, 25 października 2012

Polowanie.

   Idę sobie dzisiaj spacerem wzdłuż Stachowicza sondując chodnik przed sobą co kilkanaście metrów, żeby przypadkiem nie wdepnąć w szczęście (chociaż w ostatnim czasie jest to trudne, dzięki większej świadomości naszych drogich hodowców czworonogów, ale nie niemożliwe) i tak co sprawdzę, to wzrokiem później omiatam witryny cukierni i/lub monopolowego. 
Idę i czuję, że coś na mnie patrzy z góry wzrokiem strasznym, bo wzrokiem demona. Przez głowę przechodzi myśl, że to ta czarna pantera co raz jest ją widzą w Polsce a za chwilę na Słowacji.
Na wszelki wypadek nie podnoszę głowy. Przyśpieszam kroku. Z duszą na ramieniu skręcam w najbliższą przecznicę, sięgam do torby, co ją mam odkąd pamiętam i sprawnym ruchem zmieniam kaliber lufy na większy - tak na wszelki wypadek. Przechodzę na drugą stronę, żeby zajść panterę czy inną ....., żeby mieć czas na wycelowanie.
Jest, siedzi na balkonie !!! Cel - strzał. Zmiana na 270mm. Cel i strzał.
Upolowany sierściuch zapchlony...


poniedziałek, 22 października 2012

Wystawa na cmentarzu i w grobowcu.

   Niedzielny spacer Aleją Waszyngtona doprowadził nas w rejon Kościoła Najświętszego Salwatora. Naszą uwagę zwróciła wystawa, która znajduję się na terenie przyległego do kościoła XIX wiecznego cmentarza oraz we wnętrzu grobowca Sióstr Norbertanek.
   "Świątki Nasze" - bo tak nazywa się ta na wpół plenerowa wystawa, prezentuje rzeźby i obrazy takich artystów jak: Justyna Koeke, Anna Gertych Malik oraz Jan Malik.
    
   Wystawione rzeźby możemy oglądać do 1 listopada 2012 roku od godz. 11:00 do godz. 18:00, w soboty, niedziele i święta.
Jak można zauważyć najbliższy weekend jest ostatnim, kiedy będziecie mogli zobaczyć postaci Jezusa Frasobliwego i Jego Matki, dlatego też znajdźcie chwilę, wybierzcie się w to miejsce, aby naładować "duchową baterię".

 Gorąco polecamy.

Conrad rozpoczęty - Robot odsłonięty

No i stało się !!! Robot oficjalnie odsłonięty i to dokładnie o 16-tej. Powiem, a raczej napiszę szczerze, że mnie ta punktualność zaskoczyła (no cóż , fanfar nie zrobiłem, ale usłyszałem.)
Ale wróćmy jednak do wydarzenia, bo to przecież ani pora, ani miejsce na roztrząsanie mojego gapiostwa. Byli goście, była ważna Pani i ważny Pan. Był autor muralu i były też podziękowania.
Wszyscy zadowoleni i dumni, bo i mają z czego. Stworzyli dzieło wielkie, nieszpecące i uczące.


wtorek, 16 października 2012

Stanisław Soyka na Franciszkańskiej

W 34-tą rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża, o godzinie 17-tej na placu przed pałacem Arcybiskupów Krakowskich, przy ul. Franciszkańskiej 3 rozpoczął się koncert Stanisława Soyki z zespołem Soyka Kwintet pt. "Tryptyk Rzymski".
Artysta wraz z zespołem przedstawił muzyczną interpretację poematu autorstwa Jana Pawła II pod tym samym tytułem.
Pomimo deszczowej pogody koncert zgromadził liczną publiczność.
Artystę i zgromadzonych słuchaczy przywitał bp Jan Szkodoń.


niedziela, 14 października 2012

Małopolskie Święto Konia - dzień drugi i ostatni.

Za nami drugi i ostatni dzień Małopolskiego Święta Konia. Pogoda dopisała, Krakowianie również.
Po południu jednak nastał czas rozstania.
Smutku było co niemiara. Dzieciaki chciały chociaż jeszcze przez minutkę pojeździć na kucykach.
Nasi goście tzn. konie, tak zasmakowały trawy z Błoń, że za żadną marchewkę nie chciały wejść do swoich przyczep.
Pokochały nas Krakowian, pokochały Błonia, my również je pokochaliśmy (tylko krety nie odwzajemniły uczucia, bo to ciemne stworzenia).
Żegnajcie, do zobaczenia za rok !!!

Krakowiaczek jeden miał koników siedem

Były już owce posła Soski wraz z juhasami na cenzurowanym, a teraz przyszła pora na konie UMK&MWM.
Impreza szczytna, bo pokazuje, edukuje i bawi.
Kto był w sobotę ten miał szczęście, bo oprócz pięknych amazonek i arabów była piękna pogoda.


piątek, 12 października 2012

Na Józefińskiej wielkie malowanie.

Jeden na dole - z góry do dółu i dwie na górze - z dołu ku górze.
I tak od 10-go ścianę malują, gapiami się nie przejmując.
Efekt już widać - jest to maszyna, co Bajki Robotów nam przypomina.
Nad nimi Lema portret króluje, a uśmiech zdradza, że wie co się maluje.
Praca ma trwać do 22-go, gdzie o 16-tej oficjalny finał malowania tego.
Wszystko to dzieje się na Józefińskiej - dwie ulice dalej, gdzie Blu pozostawił po sobie murale.


środa, 10 października 2012

Krakowska "Gubałówka"

Dla tych, którzy kochają górskie widoki i jednoczenie nie mogą z różnych względów pojechać w góry proponujemy naszym zdaniem ciekawą alternatywę. To magiczne i piękne miejsce zlokalizowane jest na krakowskich Bielanach. Idąc ulicą Rędzina (przecznica z Orlej) w kierunku Lasu Wolskiego możemy poczuć się niemal jak na Gubałówce. Idąc najpierw asfaltową drogą wśród pastwisk, na których leniwie wypasają się owce należące do Uniwersytetu Rolniczego, możemy w słoneczny dzień podziwiać cudowne widoki: widać wijącą się Wisłę i Stopień Kościuszko, widać Opactwo Benedyktynów w Tyńcu, a przy odpowiedniej pogodzie uda się nawet zobaczyć Tatry! Mijając budynki UR asfaltowa droga przechodzi w kamienny polny trakt, prowadzący wśród starych drzew owocowych wprost do Lasu Wolskiego. Przed nami niezmiennie wśród jesiennych drzew króluje Klasztor OO. Kamedułów. W tym miejscu można odpocząć, pograć na łące w piłkę lub urządzić poszukiwania koników polnych czy jaszczurek. Zobaczymy też ślady wszędobylskich dzików. Następnie droga kieruje nas przez niewielkie zarośla wprost w leśną gęstwinę, prowadząc po kilku minutach na przepiękną Polanę pod Dębiną, z której kierujemy się pod górę wprost do Klasztoru OO. Kamedułów. Niesamowity nastrój zawdzięczamy staremu, kamiennemu murowi, porośniętemu dzikim winem i bluszczami. Niestety do budynków klasztornych kobiety mogą wchodzić tylko w wyznaczone dni, jednak można posiedzieć na ławce pod starym kasztanowcem i podziwiać uroki tego pięknego miejsca.
Polecamy gorąco tą trasę, nie jest ani zbyt długa, ani zbyt męcząca, za to na pewno dostarczy wielu pozytywnych wrażeń.

niedziela, 7 października 2012

Krakowskie burki - zapowiedź

Kochani, już niedługo wyruszamy w Kraków, aby odszukać krakowskie burki.
Czym lub kim są krakowskie burki ? To jeszcze przez chwilę pozostanie naszą tajemnicą.
Mamy nadzieję, że zainteresuje was ten temat i w komentarzach do tego posta lub na naszej facebookowej stronie postaracie się odpowiedzieć na to pytanie.

sobota, 6 października 2012

III Piknik Forteczny w Rudawie

Byli ułani na koniach i partyzanci w swetrach. Były ruskie soldaty i krasiwyje diewuszki. Była też opcja niemiecka - bynajmniej nieukryta. Byli też cywile. Wszyscy w jednym miejscu - w Rudawie, na III Pikniku Fortecznym zorganizowanym przez Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii „Rawelin".
A działo się to 6.10.2012 roku.


sobota, 22 września 2012

Winobranie

W tym tygodniu nadszedł wreszcie czas, gdy ruszyło winobranie w "naszej" krakowskiej winnicy.
Piszemy "naszej", ponieważ szczerze kibicujemy temu przedsięwzięciu i mamy nadzieję, że uda nam się któregoś dnia skosztować miejscowego wina :)
Cieszymy się, że to właśne w naszej okolicy czyli na Bielanach została ona zlokalizowana, znacząco zmieniając krajobraz.
Kiedyś puste pola, a właściwie zarośnięte nieużytki - obecnie obsadzone winoroślą wspaniale komponują się z otaczającym je lasem oraz z królującym nad okolicą Klasztorem O.O. Kamedułów.
Zapraszamy wszystkich do odwiedzenia tego miejsca.

W 30 minut dookoła placu.

   W 30 minut dookoła placu - niestety nie jest to tytuł nieznanej powieści Juliusza Verne, a cudem odnalezionej, lecz smutna krakowska rzeczywistość. Od kilku dni możemy zaobserwować wzmożone zainteresowanie Straży Miejskiej samochodami zaparkowanymi przy Placu na Stawach. Przypomnijmy, że w tym rejonie obowiązuje zakaz zatrzymywana się na dłużej niż 30 minut w godzinach od 6:00 do 20:00.
Codziennie kilkanaście blokad jest zakładanych na koła samochodów, których właściciele zatraceni w zakupach zapomnieli kontrolować czas parkowania.
Strażnicy Miejscy tłumaczą, że karzą tylko te osoby, które "zapomniały" zwolnić miejsce postojowe powyżej jednej godziny i dlatego krążą jak te rekiny wzdłuż parkingu z kartką, na której skrupulatnie wpisują numery rejestracyjne potencjalnych ofiar i godzinę wpadnięcia w pułapkę.
   Blady strach padł na osoby, które nie tylko dokonują zakupów, lecz nawet na tych, którzy prowadzą na tym placu swoje stoiska.
Nasuwa się pytanie, kto za tym wszystkim stoi ? Z nieoficjalnego źródła wiemy, że to jeden z krakowskich radnych.
   Mamy nadzieję, że nie jest to nowy pomysł na załatanie dziury w budżecie naszego królewskiego miasta. Oczywiście rozumiemy potrzebę dbania o literę prawa, jednakże stwarzając ograniczenia, nasi Radni powinni pomyśleć też o stwarzaniu możliwości.
Za taką akcję przyznajemy Czerwoną Skarpetę.


niedziela, 16 września 2012

Jesienna nostalgia


"Jezus wśród jarzębin"

Jesienne słońce,
zapach starego drewna,
zaduch wiejskiej chałupy,
wyblakłe kolory przeszłości.
Stare okiennice,
przybrudzone szyby,
pająk pod sufitem,
chusta w kąt rzucona.
Zardzewiała kłódka,
kornik pod powałą,
zastygłe święte obrazy
i Jezus, wciąż czuwający wśród jarzębin.