sobota, 22 września 2012

W 30 minut dookoła placu.

   W 30 minut dookoła placu - niestety nie jest to tytuł nieznanej powieści Juliusza Verne, a cudem odnalezionej, lecz smutna krakowska rzeczywistość. Od kilku dni możemy zaobserwować wzmożone zainteresowanie Straży Miejskiej samochodami zaparkowanymi przy Placu na Stawach. Przypomnijmy, że w tym rejonie obowiązuje zakaz zatrzymywana się na dłużej niż 30 minut w godzinach od 6:00 do 20:00.
Codziennie kilkanaście blokad jest zakładanych na koła samochodów, których właściciele zatraceni w zakupach zapomnieli kontrolować czas parkowania.
Strażnicy Miejscy tłumaczą, że karzą tylko te osoby, które "zapomniały" zwolnić miejsce postojowe powyżej jednej godziny i dlatego krążą jak te rekiny wzdłuż parkingu z kartką, na której skrupulatnie wpisują numery rejestracyjne potencjalnych ofiar i godzinę wpadnięcia w pułapkę.
   Blady strach padł na osoby, które nie tylko dokonują zakupów, lecz nawet na tych, którzy prowadzą na tym placu swoje stoiska.
Nasuwa się pytanie, kto za tym wszystkim stoi ? Z nieoficjalnego źródła wiemy, że to jeden z krakowskich radnych.
   Mamy nadzieję, że nie jest to nowy pomysł na załatanie dziury w budżecie naszego królewskiego miasta. Oczywiście rozumiemy potrzebę dbania o literę prawa, jednakże stwarzając ograniczenia, nasi Radni powinni pomyśleć też o stwarzaniu możliwości.
Za taką akcję przyznajemy Czerwoną Skarpetę.



Rozładowywanie towaru na czas. Najlepsi robią to poniżej 30 minut.

Mandat za to wykroczenie wynosi 100 zł.

Jak Straż Miejska udowodni, że co 30 minut nie wyjeżdżam i nie wjeżdżam na to samo miejsce ?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz