czwartek, 25 października 2012

Polowanie.

   Idę sobie dzisiaj spacerem wzdłuż Stachowicza sondując chodnik przed sobą co kilkanaście metrów, żeby przypadkiem nie wdepnąć w szczęście (chociaż w ostatnim czasie jest to trudne, dzięki większej świadomości naszych drogich hodowców czworonogów, ale nie niemożliwe) i tak co sprawdzę, to wzrokiem później omiatam witryny cukierni i/lub monopolowego. 
Idę i czuję, że coś na mnie patrzy z góry wzrokiem strasznym, bo wzrokiem demona. Przez głowę przechodzi myśl, że to ta czarna pantera co raz jest ją widzą w Polsce a za chwilę na Słowacji.
Na wszelki wypadek nie podnoszę głowy. Przyśpieszam kroku. Z duszą na ramieniu skręcam w najbliższą przecznicę, sięgam do torby, co ją mam odkąd pamiętam i sprawnym ruchem zmieniam kaliber lufy na większy - tak na wszelki wypadek. Przechodzę na drugą stronę, żeby zajść panterę czy inną ....., żeby mieć czas na wycelowanie.
Jest, siedzi na balkonie !!! Cel - strzał. Zmiana na 270mm. Cel i strzał.
Upolowany sierściuch zapchlony...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz